"Miłość za miłość, cierpienie za cierpienie" - sługa Boża s. Hilaria Główczyńska (1887-1939)

W trwającym procesie beatyfikacyjnym drugiej grupy 105 męczenników II wojny światowej wśród kandydatów na ołtarze znajduje się postać siostry Hilarii Emilii Główczyńskiej ze Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi (Honoratek). Jej niezwykłość polega na tym, że potrafiła łączyć głębokie życie duchowe z pełnią życia wśród ludzi, w tym - z pracą pielęgniarską. Dawała sobie radę także w sytuacjach trudnych, wymagających odwagi i męstwa. Była postrzegana przez otoczenie jako niezwykle ofiarna pielęgniarka, ceniona za fachową wiedzę. Obdarzona przez Boga wieloma łaskami, mówiła o sobie „jedno biedne nic”,„przepaść nędzy”, „chodząca pycha i złość przewrotna” i tak też podpisywała się w korespondencji. Prowadziła głębokie życie wewnętrzne i przechodziła niezwykłe stany duchowe, o czym wiedzieli tylko spowiednicy i założycielka Zgromadzenia, sługa Boża Aniela Róża Godecka (1861-1937).

Od najmłodszych lat s. Hilaria żyła w głębokiej relacji miłości do Boga. Stąd też wypływało jej powołanie zakonne: „Przyszłam [do Zgromadzenia] po to, aby lepiej służyć najsłodszemu Jezusowi, więcej miłować, a szczególnie cierpieć, odpłacać się miłością za miłość, cierpieniem za cierpienie...” Zapatrzona w Boskiego Oblubieńca, dostrzegała i obejmowała modlitwą tych, którzy są Jemu najdrożsi – grzeszników. Wielkim pragnieniem jej serca było, aby i oni poznali Miłość. Żyła w duchu umartwienia i pokuty za kapłanów posługujących w sakramencie pojednania oraz za ludzi, którzy nie chcą korzystać z tego sakramentu. Sama doświadczała wielu upokorzeń ze strony szatana w momentach przystępowania do konfesjonału. Chciała, by nie zwracano na nią żadnej uwagi, a wręcz by nią pogardzano. A jednak swoją postawą wzbudzała zainteresowanie wielu osób, czasem stając się powodem kontrowersji, i nawet oburzenia... Kim była?

Sługa Boża urodziła się 9 maja 1887 r. na terenie Polesia Lubelskiego w Świerszczowie, ochrzczona zaś została tydzień później w oddalonym o ok. 4 km kościele św. Stanisława BM w Wereszczynie, ponieważ w rodzinnej miejscowości był tylko budynek cerkwi. Jej rodzice, Szczepan i Józefa z Wierzchowskich, którzy służyli w majątku miejscowego dziedzica, wychowywali ją w duchu głębokiej wiary oraz uczyli od najmłodszych lat modlitwy, a także pracy nad sobą. Wspomina, jak uczyła się przebaczać w codziennym życiu: „z Twego wielce miłującego Serca najsłodszego spływała ta łaska, że od najmłodszych lat dałeś mi zrozumieć, że starałam się w tym [chodzi o przebaczanie na co dzień] ćwiczyć, lecz jakże często upadałam, zanim więcej wprawiłam się w to ćwiczenie. O Jezu, mój Jezu... jakżeż łaskawie i miłosiernie, mój najsłodszy Jezu, pomagałeś mi, gdy upadałam, na nowo podnosiłeś mnie do ćwiczenia się w cnocie. Jezu, mój Jezu... niech Ci będą dzięki nieskończone...” Z osobistych notatek Emilii wynika, że była bardzo związana ze swoją rodziną. Obecnie jednak nie ma informacji o losach jej najbliższych.

Mimo tej sielsko wyglądającej atmosfery, ukończywszy szkołę elementarną (czyli 4 klasy), młoda dziewczyna opuszcza dom rodzinny. Ucieczka?... Tak! Ale... przed kandydatami ubiegającymi się o jej rękę, ponieważ pragnie poświęcić się służbie Bogu. Dociera do Częstochowy, gdzie podejmuje pracę w fabryce jako szwaczka. Tam poznaje bezhabitowe „siostry fabryczne”- Małe Siostry Niepokalanego Serca Maryi.

Emilia 6 stycznia 1912 roku w Częstochowie rozpoczyna swoją formację zakonną. Do nowicjatu zostaje przyjęta 2 lata później, 14 stycznia w Nowym Mieście nad Pilicą i otrzymuje imię s. Hilaria od Imienia Jezus (zmiana imienia jest dalej tradycją wśród jej żyjących obecnie współsióstr - jako znak „śmierci dla świata”, rozpoczęcia nowego etapu życia).

Nowe Miasto nad Pilicą znajdowało się wówczas na terenie zaboru rosyjskiego. W tamtejszym klasztorze na mocy ukazu cara Aleksandra II o kasacie zakonów w Królestwie Polskim z 1864 r. przebywali ojcowie kapucyni - wśród nich błogosławiony o. Honorat Koźmiński, współzałożyciel Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi. Kapucyni do Nowego Miasta zostali zesłani z Zakroczymia pod Warszawą w 1892 roku. Dopiero od 1905 roku pozwolono im na otwarcie nowicjatu i ponowne przyjmowanie nowych braci (po 8 latach i 8 miesiącach odprawiania nowenny w tej intencji; najmłodszy z ojców miał wówczas 60 lat...).

W Serbii 28 lipca 1914 r. rozpoczyna się I wojna światowa. Rosja, sojusznik Serbii, rozpoczyna mobilizację - i już 31 lipca 1914 roku w Nowym Mieście pojawiają się plakaty ogłaszające wypowiedzenie wojny Rosji przez Niemcy. Dom sióstr Honoratek, w którym mieszkała s. Hilaria, został częściowo zajęty przez żołnierzy rosyjskich, a następnie w październiku 1914 roku - niemieckich, którzy na parterze umieścili szpital dla rannych. Kiedy Niemcy się wycofali, Nowe Miasto znalazło się na terenie ostrzeliwanym przez obie ze stron konfliktu. Kanonada musiała być wyjątkowo intensywna, ponieważ mieszkańcy już przyzwyczajeni do ostrzałów i nawet do bombardowania (z aeroplanów) w większości ukryli się w piwnicach - w tym w podziemiach klasztoru oo. kapucynów. Siostry także ukryły się w podziemiach kapucyńskiego kościoła, znajdujących się po sąsiedzku. Podczas walk (trwających ostatecznie 48 godzin) s. Hilaria jako jedyna nie opuściła domu i gotowała dla sióstr posiłki. Tak wspomina to uczestniczka tamtych wydarzeń, M. Róża Godecka: „Wieczorem przynosiła nam s.[siostra] Hilaria zupy, którą ugotować mogła, dopiero jak się ściemniło, żeby Niemcy nie zobaczyli dymu. Poczciwa ta Siostra nie bała się niczego i została pilnować domu. (...) Śp. Sebastiana i s.[siostra] Ottona bały się wyjść nawet do klasztoru, więc schowały się do starej piwnicy, zabrały swoją pościel i siedziały na kartoflach, pozbawione wszystkiego. Ale takich rzeczy nie można mieć nikomu za złe, bo strach ma wielkie oczy i nie każdy ma dość siły, żeby nad nim zapanować, to od człowieka nie zawsze zależy”.

Ostatecznie Matka Założycielka, sługa Boża Aniela Róża Godecka, z błogosławieństwem o. Honorata, zdecydowała się opuścić Nowe Miasto nad Pilicą. Wraz z liczącym 10 sióstr nowicjatem 14 maja 1915 roku wyruszyła przez Warszawę do Dyneburga (obecnie Daugavpils, Łotwa), a następnie do Wilna. Podróż ta nie była łatwa. Kolejową trasę siostry zaczęły w Warszawie. Tu znów s. Hilaria dokonała rzeczy po ludzku niezwykłej. Dla całej grupy sióstr, a w tym także dla Matki Założycielki, udało się jej w ogromnie zatłoczonym pociągu, w którym już dostanie się na schodki było sukcesem, zorganizować miejsca w... wagonie klasy wyższej niż ta, na którą miały bilety, i to wszystko całkiem legalnie - do czasu, póki nie znajdą się dla nich inne miejsca.

W Wilnie siostry pozostały dłużej. Hilaria złożyła I profesję zakonną 1 maja 1916 r i po ślubach pracowała w kuchni dla biednych w Wilnie aż do 1918 roku, kiedy to powróciła do Polski. Po odpowiednim przygotowaniu od 7 kwietnia 1920 r. podjęła pracę pielęgniarki w Szpitalu Zakaźnym w Częstochowie oraz służyła siostrom w infirmerii zakonnej domu generalnego przy ul. Klasztornej 19. Ponadto w latach 1926-1930 w razie potrzeby zastępowała siostry pielęgniarki w Szpitalu Zakaźnym lub Zapasowym w Częstochowie. Była bez reszty oddana chorym, a przy tym bystra i inteligentna. Widząc błędne diagnozy lekarzy, zaczęła sama studiować książki medyczne, głównie o ziołolecznictwie i leczyć chorych za pomocą ziół, ponoć z bardzo dobrym rezultatem. W ten sposób zdobyła zaufanie i wielkie uznanie pacjentów. Stała się dla nich autorytetem medycznym, co oczywiście nie podobało się szpitalnym lekarzom. Przeniesiono ją zatem najpierw na nocną zmianę, aby utrudnić jej kontakt z pacjentami, a ponieważ to nie pomogło, w roku 1931 została ostatecznie zwolniona z pracy w szpitalu i skierowana do posługi w infirmerii w domu generalnym.

Ponadto okresowo przebywała w innych domach Zgromadzenia, np. Piaskach koło Czeladzi, Lublinie, Ciechocinku, by tam zajmować się wymagającymi pomocy medycznej współsiostrami. Wszędzie opiekowała się chorymi z heroiczną ofiarnością i poświęceniem. Cechowało ją także umiłowanie ubóstwa i duch pokuty. Matka Franciszka Olędzka, która ze sługą Bożą odbywała razem nowicjat wspomina, że s. Hilaria pragnąc upodobnić się do Chrystusa ubogiego wybierała zawsze to, co najuboższe (np. mieszkała w komórce pod schodami), bardzo się umartwiała w jedzeniu i spaniu. Nigdy sama nie powiedziała, że jest zmęczona. W momentach trudnych szczególnie jednoczyła się ze swoim Oblubieńcem: „Po paru tygodniach pielęgnowania, chorej sparaliżowanej (siostry) czułam się bezsilną. Nie mogąc wyżej podnieść chorej na poduszki, stanęłam bezradna. (…) Co chciałam podnieść, miałam uczucie, że krzyż mi pęknie i ani ruszyć nie mogłam. Wówczas powiedziałam: Jezu…wszak z Twojej woli jestem tutaj, pomóż mi, dla Ciebie nic trudnego. Po chwili, nie mogąc patrzeć na chorą, aż się zsunęła z poduszek, chciałam próbować podnieść, choć cokolwiek, lecz wzięłam jakby nie tą samą. Podniosłam bez wysiłku i w owej chwili (usłyszałam): Patrz jak Ci pomagam.”

Śluby wieczyste złożyła 5 listopada 1924 r. w Częstochowie. W dwa lata później wraz z s. Dominiką Józefą Muraszewską cierpiącą na nowotwór, obejmujący już wątrobę i całą jamę brzuszną, s. Hilaria odprawiała nowennę za przyczyną śp. o. Honorata Koźmińskiego OFMCap (1829-1916) i była świadkiem uzdrowienia chorej. Cud ten przyczynił się do beatyfikacji kapucyna. Prowadziła głębokie życie wewnętrzne i już podczas pobytu w Częstochowie przechodziła niezwykłe stany duchowe, o czym wiedzieli tylko Matka Aniela Róża Godecka i spowiednicy (w latach 1928-1932 był to o. Szczepan Szawaryn OSPPE i w roku 1931 ks. Jerzy Imiela, 1932-1933 o. Prokop Rowiński OFMCap, 1933-1936 ks. Ildefons Nowakowski SJ i 1933-1939  ks. Ludwik Szepeta). Została wezwana przez Pana Jezusa do wynagradzającej ofiary ze swego życia m.in. za kapłanów, osoby konsekrowane, a szczególnie o nawrócenie mariawitów. Jedną z form pokuty była codzienna spowiedź w tych intencjach. W ten sposób dokonywało się jej ciche, duchowe męczeństwo. Starała się ukryć swoje stany duchowe przed wzrokiem ludzkim. W tym celu błaznowała lub używała dziecinnych słów. To oczywiście powodowało odsuwanie się od niej osób z otoczenia.

Codzienne spowiedzi s. Hilarii budziły kontrowersje w środowisku częstochowskim. Z tego powodu podjęto decyzję o jej wyjeździe do Nowego Miasta, co nastąpiło w sierpniu 1932 r. Tam pracowała w infirmerii domu nowicjackiego jako pielęgniarka. Nie znalazłszy odpowiedniej pomocy duchowej ze strony spowiedników, a w lutym 1933 r. zdecydowano o kolejnej zmianie jej miejsca pobytu – tym razem została przeniesiona do Warszawy,  na ul. Piwną 43.

W Warszawie s. Hilaria była administratorką domu i internatu dla dziewcząt, prowadzonego przez siostry. Służyła również swoją wiedzą medyczną. Tam zastał ją wybuch II wojny światowej. S. Hilaria, z racji swoich zdolności organizacyjnych, została mianowana komendantką domu. Pamiętnego dnia 17 września 1939 r. (niedziela) wojska niemieckie zamknęły pierścień oblężenia wokół warszawskiej Starówki. W niedzielę 17 IX 1939 r. Niemcy przypuścili straszny atak – bombardowanie trwało półtorej doby. Płonął Zamek Królewski, katedra i wiele innych budynków Starego Miasta.

Siostry rano poszły do kościoła jezuitów na ul. Świętojańską, pragnąc uczestniczyć we Mszy św., ale świątynia również ucierpiała od bomb i ludzie zostali uwięzieni wewnątrz. Mimo to s. Hilarii udało się wydostać i pobiegła, by ratować Najświętszy Sakrament w domowej kaplicy.

Pokonanie tego odcinka drogi wymagało wielkiego męstwa, gdyż posuwała się w gradzie kul, a do kaplicy prowadził przeszklony łącznik. Będąc już przy tabernakulum, została ciężko ranna w bok i jamę brzuszną, osunęła się na gruz przed ołtarzem. W takiej postawie znalazły ją mieszkanki domu, gdy weszły do kaplicy. Wskazała milcząco głową na tabernakulum. Wyniesiono więc Najświętszy Sakrament i konającą s. Hilarię. Przybyły ojciec jezuita udzielił jej absolucji, po czym patrol sanitarny zabrał ją na noszach do punktu ratunkowego. Siostry poszukiwały jej w szpitalach i punktach ratunkowych, ale nigdzie nie znaleziono żadnej informacji na jej temat. Zginęła gdzieś wśród wielu zabitych mieszkańców Warszawy, pochowana prawdopodobnie w którejś ze zbiorowych mogił. W ten sposób spełniły się jej zapowiedzi na temat niezwykłych okoliczności, w jakich poniesie śmierć. 

Jak wspominała s. Ryta Guzikowska, zastępczyni przełożonej w Warszawie, s. Hilaria zawsze pragnęła, by zniknąć z ziemi, nie robiąc wokół siebie rozgłosu. W Notatniku sługa Boża wyraziła swoje wielkie pragnienie: „Jezu, mój Jezu, Jezu najsłodszy, poza miłowaniem Ciebie niczego nie pragnę, o mój Jezu, abym mogła własną krew przelać i połączyć z Twoją na podziękowanie, że tak łaskawie wspierasz najnędzniejsze stworzenie...” Wydaje się, że modlitwa ta została wysłuchana w dniu 17 IX 1939 r., gdy zginęła ratując Najświętszy Sakrament. 

S. Hilaria została włączona w grupę 105 męczenników II wojny światowej, których proces beatyfikacyjny rozpoczął się 17 września 2003 r. w Warszawie. Dnia 14 listopada 2003 r. w Częstochowie otwarto jej proces rogatoryjny (pomocniczy), który zakończył się 6 grudnia 2005 r.

Modlitwa o łaski za przyczyną Sługi Bożej s. Hilarii Główczyńskiej: Boże Ojcze, Synu i Duchu Święty, Ty z miłości udzielasz się w szczególny sposób duszom wybranym. Prosimy Cię, przyjmij modlitwę, pokutę i ofiarę życia s. Hilarii Emilii Główczyńskiej i za jej wstawiennictwem udziel mi łaski..., a Służebnicę swoją, która na ziemi jednoczyła się z Tobą, wynieś do chwały ołtarzy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Artykuł opracowany na podstawie materiałów dostarczonych przez s. Bogumiłę Czemko, Małą Siostrę Niepokalanego Serca Maryi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz