6 X 1931 W czasie drugiego rozmyślania: Jezu, mój Jezu, łączę... ze łzami Twojemi i z Krwią najdroższą, wylana przy biczowaniu i błagam Cię, zmiłuj się nad wszystkimi grzesznikami, nie dopuść ani jednej duszy na zatracenie wieczne, żeby Cię miała nie miłować w niebie, a gorzeć w piekle. Jezus, mój Jezu, niech Cię wszyscy miłują... Jezu, mój Jezu chciałabym tak cierpieć jak Jezu mój kochany cierpiałeś, aby tylko dusze zachować od piekła. O Jezu, Jezu, Jezu najsłodszy, wszechmocny, potężny, wszystko możesz. Jezu, mój Jezu, możesz zaradzić każdemu grzesznikowi. O Jezu, Jezu, jakżeż pragnę zbawiać dusze... Ach, mój najsłodszy Jezu, o jak strasznie cierpiałeś przy biczowaniu, a mimo to nie otworzyłeś ust na obronę swoją, o jakżeż pragnę Cię w tym naśladować. Bodajby mi serce z bólu pękało, a usta żeby nigdy nie otworzyły się do obrony siebie, do tłumaczenia się, ku czemu mam tak częste okazje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz